nigdy nie byłam u ginekologa a jestem w ciąży

Witajcie. Ja jestem w 17 tygodniu ciąży. Mieszkam z mężem w Norwegii i tutaj też mam zamiar urodzić. Nie byłam jeszcze tutaj u lekarza i zastanawiam się czy zapisać się prywatnie do Polskiego ginekologa w Oslo Pana Witolda Szczęsnego,czy pójść do lekarza rodzinnego. Witam, Od ponad dwóch miesięcy nie mam miesiączki. Robiłam testy ciążowe- negatywne, byłam u ginekologa- lokatora nie ma. Zrobiłam b-hcg- 1<. Bywa mi czasem słabo.. Choruje na insulinoopornosc, haschimoto oraz mam zespół policystycznych jajników. Pani ginekolog rozkłada rece.. może tutaj znajdę odpowiedz na moje pytanie co mi jest? Z zastrzykami to ostrożnie-tabletki można odstawić z dnia na dzien a zastzryk jak już wieźmiesz to nie cofniesz. Takie jest moje zdanie. Pewnie dlatego ze mi akurat ginekolog odradził Dziś rano na piersi i kawałku brodawki pojawiło się zaczerwienienie i boli tylko przy dotykaniu i czuć w niej coś pod palcami. Jestem parę dni po okresie, nigdy nie byłam w ciąży. Trochę się martwię. Dziękuję za odpowiedź. Bolesność i zaczerwienienie piersi są objawami stanu zapalnego. Powinna Pani zgłosić się do lekarza Dzień Dobry Mam problem, byłam dziś u ginekologa,bo mam problemy intymne,swędzenie i pieczenie. Jestem w 30 tygodniu ciąży. Lekarz przepisał mi Gynazol. Ale nie zlecił mi żadnego badania,tylko zrobił zwykłe badanie ginekologiczne. I zastanawiam się czy to wystarczy żebym mogła bezpiecznie użyć tego leku i nie zaszkodzić dziecku. Camping A La Rencontre Du Soleil Zoover. Wyprowadziła się z Polski, choć nigdy nie miała takich planów i nic za granicę jej nie ciągnęło. Dziewczyna, która zawsze była (i jest nadal!) blisko związana z rodziną, zamieszkała na innym kontynencie, kilka tysięcy kilometrów od domu, i zapuściła korzenie w Kanadzie, w Montrealu. Poznajcie Justynę Stasik, mamę dwójki, 2-letniego Stefana i nowonarodzonej Mili, a także wspaniałą ilustratorkę, której prace możecie znaleźć zarówno w prasie (The New York Times, Wall Street Journal), u nas: tu, w szeroko pojętej branży komercyjnej (Apple, Sony) czy na produktach (butelka Wiśniewskiego, kalendarz Baronfig). Z jej ilustracji bije radość, humor i pełnia życia, a największą inspiracją jest dla niej własne życie wewnętrzne. Stymulacje do tworzenia odnajduje zaś w samotności, ciszy i nudzie (praktycznie nieosiągalnych dla młodej mamy). Jak sobie radzi z tęsknotą? Co dobrego wyniknęło z dalekiej przeprowadzki? Za czym polskim tęskni? Co lubi w Montrealu? Przeczytajcie w kolejnej odsłonie cyklu: Mama emigrantka. Niedawno zostałaś mamą po raz drugi. Gratuluję! Jak się czujesz? Czuję się super. Przy drugim dziecku jest łatwiej pod wieloma względami, bo większość rzeczy jest już poznanych, prostszych. Mniej się stresuję, mam więcej luzu. Ten poród i czas tuż po nim był o wiele łatwiejszy. Stefan, mój syn, był wcześniakiem, więc po narodzinach dwa tygodnie spędziliśmy w szpitalu, było dużo więcej stresu. Przy drugim porodzie wszystko było książkowo, wyszłam ze szpitala po 36 godzinach, mała jest zdrowa. Dosyć szybko doszłam do siebie, choć tu na pewno nie bez wpływu pozostało to, że mam już dwulatka w domu i nie miałam innego wyjścia. Ze Stefanem za to leżałam dwa tygodnie w łóżku szpitalnym i nie musiałam nic robić. Tylko pod tym kątem za drugim razem było trochę trudniej. Czy oboje dzieci rodziłaś w Kanadzie? Tak, Stefana dwa lata temu i Milę teraz. W Kanadzie jesteśmy od 7 lat. Opowiedz, jak wygląda kanadyjska opieka okołoporodowa? Czy jesteś z niej zadowolona? Służba zdrowia w Montrealu jest bezpłatna, ale pozostawia bardzo dużo do życzenia. Działa dobrze, ale nie na co dzień. Jeśli na przykład twoje dziecko jest chore, albo ty jesteś chora i chciałabyś umówić się do lekarza, to jest to prawie niemożliwe. Bardzo długo czeka się na przykład na przypisanie lekarza rodzinnego. My czekamy już 5 lat. Natomiast jeśli chodzi o opiekę okołociążową, to jest już znacznie lepiej, bo wchodzisz w tryb bycia pacjentką. W Kanadzie są trzy opcje prowadzenia ciąży. U ginekologa (ja prowadziłam tak obie ciąże), u położnej bądź u lekarza rodzinnego. Moje koleżanki, które są lub były w ciąży raczej wybierały jej prowadzenie u ginekologa. Oczywiście jeśli zdecydujesz się na położną to musi być to ciąża przebiegająca prawidłowo. Rodzić można w szpitalu albo z położna w centrum porodowym. Tych drugich jest niewiele, więc jednak większość kobiet rodzi w szpitalu. Wizyt w porównaniu do polskich realiów (których nie znam z własnego doświadczenia, ale z opowieści mojej siostry) jest znacznie mniej i są dość pobieżne. USG wykonuje się dwa razy: w 12 tygodniu i potem w połowie ciąży. Ja na początku byłam nawet oburzona, czemu jest ich tak mało, ale przekonałam się, że jeśli ciąże przebiegają prawidłowo to nie ma potrzeby więcej. Z obu porodów mam bardzo dobre doświadczenia pod kątem opieki medycznej. Personel szpitala podchodził do mnie z dużym szacunkiem i z dużą czułością. Czułam się naprawdę dobrze zaopiekowana, bezpieczna, a moje potrzeby i oczekiwania były szanowane. Czy w połogu również można liczyć na państwową opiekę? Tak, w przypadku, gdy wszystko jest w porządku, a poród odbył się siłami natury, pacjentka wypisywana jest ze szpitala po 36 godzinach od porodu. Przez kolejny tydzień można zwrócić się do szpitala o pomoc. Nie musisz szukać lekarza czy opieki, możesz zadzwonić do szpitala i powiedzieć, co cię martwi. Ja na przykład miałam podejrzenie stanu przedrzucawkowego w ciąży, który po urodzeniu został u mnie zdiagnozowany. Dostałam masę różnych wytycznych i gdy po pięciu dniach potrzebowałam skonsultować jedną rzecz, mogłam zadzwonić do szpitala i dopytać. Ta przedłużona opieka ze strony szpitala jest naprawdę bardzo dobrym pomysłem. Podobnie jak w Polsce, jest też usługa położnej środowiskowej, która odwiedza kobietę w domu. W moim przypadku obydwie położne były wspaniałe, wprowadziły dużo spokoju do mojego wczesnego macierzyństwa. Były to starsze kobiety, czuć było, że mają duże doświadczenie i duży spokój. I mimo że wydawało się mi, że przy drugim dziecku nie będę tak bardzo potrzebować tych odwiedzin, to jednak poczułam ogromną wdzięczność za ich istnienie. Czy Twój 2-letni syn chodzi do żłobka? Tak, chodzi do placówki, którą ja nazywam przedszkolem, choć w zasadzie jest to bardziej takie żłobko-przedszkole. Stefan poszedł tam, gdy miał rok i kilka miesięcy. Z przedszkolami w Montrealu jest słabo, niełatwo dostać się do publicznej placówki i zazwyczaj trzeba zacząć od prywatnej. Dziecko wpisuje się na listę oczekujących i czeka zwykle 2-3 lata na miejsce. Łatwiej jest, gdy starsze dziecko dostanie się już do żłobko-przedszkola publicznego. Wtedy to młodsze jest tam na liście priorytetowej. W teorii istnieje więc taka możliwość, żeby mieć dziecko od początku w publicznej placówce, ale trzeba albo kogoś znać, albo mieć starsze rodzeństwo. Jak wygląda dalsza ścieżka edukacji? Z mojego wywiadu (bo sama nie jestem jeszcze na tym etapie) wynika, że potem jest łatwiej, jeśli chodzi o miejsca w placówkach publicznych. Każde dziecko musi mieć zapewnione miejsce w szkole. Po drodze między przedszkolem a szkołą jest jeszcze maternelle, czyli coś na wzór zerówki. Justyna, opowiesz mi trochę o swojej pracy. Czy będąc mamą freelancerką, należy ci się jakiś urlop? Jestem ilustratorką, pracuję w domu, ale mogę liczyć na urlop macierzyński i rodzicielski, który jest tu świetnie rozwiązany. Trwa on mniej więcej rok, który jest w pełni do podziału między rodziców. Na początku mama ma 18 tygodni urlopu macierzyńskiego, a partner obowiązkowe 5 tygodni. Później tata, jeśli chce, może dobrać kolejne tygodnie. Teraz jest nawet taki program zachęcający ojców do korzystania z dłuższego urlopu tacierzyńskiego. Jeśli wezmą dodatkowe 4 tygodnie urlopu, to kolejne 4 ekstra dostaną do podziału. To jest duża zachęta, żeby się tym urlopem dzielić. Po tych obowiązkowych tygodniach dla obojga rodziców są jeszcze 32 tygodnie urlopu rodzicielskiego do podziału. W tym, jeśli się dzieli ten urlop, to jest to totalna wolność – można go wziąć, kiedy się chce i na ile się chce. Można wziąć go jednocześnie z partnerem i dzięki temu skorzystać wspólnie z tego, jakby nie było, wyjątkowego czasu. Czy ojcowie faktycznie biorą te urlopy? Tak, z mojego doświadczenia wszyscy ojcowie je biorą. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło nie być takiej możliwości. Nie chciałabym wrócić z pierwszym dzieckiem do domu ze szpitala i zostać od razu sama na całe dnie. My przy pierwszym dziecku wszystko robiliśmy razem. Przy czym u nas doszła jeszcze pandemia i praca zdalna (pierwszy dzień lock downu zbiegł się z moim powrotem ze szpitala). Krzysiek nawet po urlopie pracował z domu, dzięki czemu mógł mnie wspierać dużo bardziej. Widzę, jaki dobry kontakt udało się zbudować chłopakom, zupełnie nieporównywalnie do tego, jaki mógłby być, gdyby mąż wracał o 16 z pracy jedynie na kąpiel i usypianie syna. Bardzo sobie cenimy ten wspólny czas. Twój mąż Krzysiek pochodzi również z Polski, skąd zatem Kanada wzięła się w waszym życiu? Szczerze mówiąc, trochę w tym było przypadku. Ja nigdy nie planowałam wyjazdu, nie ciągnęło mnie zupełnie poza Polskę. Jestem bardzo blisko związana z rodziną i to zawsze był dla mnie priorytet. Jednak mój mąż, który jest programistą, dostał propozycję pracy w Annecy we Francji. Pamiętam, że bardzo trudno przyszedł mi wtedy ten wyjazd. Podeszłam do niego jak do przygody, żeby go odczarować. Annecy to śliczne, urocze alpejskie miasteczko, z krystalicznie czystą wodą w jeziorze, otoczone górami. Jednak niewiele się tam dzieje i jest trochę nudno. Po 1,5 roku stwierdziliśmy, że chcielibyśmy spróbować zamieszkać gdzieś indziej. U Krzyśka w pracy pojawiła się opcja przeniesienia go do Montrealu. Stwierdziliśmy, że może warto ten drugi krok zrobić już zdecydowanie większy. Co zabawne, w obu tych przypadkach nigdy wcześniej nie byłam w tych miejscach. A nie myśleliście wtedy, żeby z Francji wrócić jednak do Polski? Nie, wtedy jeszcze nie. We Francji byliśmy tylko 1,5 roku, więc to było trochę jak wyjazd na Erasmusa. Chcieliśmy ruszyć dalej i zobaczyć, co jeszcze nas czeka. I zostaliśmy. Na razie. Jak sobie radzisz z życiem z dala od Europy, w innej strefie czasowej? Bez pomocy babć na co dzień? Teraz już jest w porządku. Przywykliśmy już do tego, że jest 6 godzin różnicy, że do Polski podróż trwa 10 godzin i jest trochę wykańczająca. Oczywiście na początku było mi ciężko. Pamiętam, że jak przyjechałam do Montrealu, to miałam takiego dwutygodniowego doła, który wiązał się właśnie z tą różnicą czasu. Gdy w Montrealu była 16, a w Polsce był już koniec dnia, to dla mnie było to podkreślenie tego, jak daleko od siebie jesteśmy, rozdzieleni, w zupełnie innym świecie. Trudno mi było stracić tę codzienną bliskość, którą miałam z mamą, babcią i siostrą. Jednak paradoksalnie wydaje mi się, że jednocześnie wyjazd tak daleko pozwolił się mi bardzo usamodzielnić. Odzwyczaić od polegania na rodzinie, które jest oczywiście supermożliwością, ale może też w pewnym momencie stać się barierą w drodze do samodzielności. Ja bardzo długo myślałam o sobie w kategorii bycia córką mojej mamy, a teraz jednak dorosłam i myślę, że dużą częścią tego procesu był wyjazd. Jak się żyje w Kanadzie? Nie potrafię powiedzieć, jak żyje się w Kandzie, bo są duże różnice – zależnie od tego, w której części mieszkasz. Nam w Montrealu żyje się dobrze. Oczywiście mamy uprzywilejowaną sytuację, bo oboje pracujemy teraz z domu, prowadzimy komfortowe życie, mamy wsparcie naszych przyjaciół. Wydaje się mi, że Montreal jest przyjaznym miastem do życia. Nie ma tu w ogóle pędu charakterystycznego dla miast biznesu takich jak Nowy Jork. Montreal ma w sobie jakąś nieuchwytną dla mnie, hipisowską naturę. Większość osób jest wyluzowanych, nikt tutaj nie patrzy na to, jak żyjesz czy jak się ubierasz. Pamiętam, że jak przez pierwsze kilka lat przyjeżdżałam do Polski, to nagle czułam się obserwowana i oceniana wzrokiem przez ludzi. Poza tymi kilkoma rzeczami, o których wspomniałam i które nie działają tutaj najlepiej, to takie codzienne życie jest bardzo łatwe. A ja wychodzę z założenia, że ekscytacja mija i gdziekolwiek nie jesteśmy, to w końcu to codzienne życie nas dopadnie. Jedną z rzeczy, które doczytałam, to to, że Kanadyjczycy są bardzo uprzejmi. Potwierdzasz? Jak wygląda nawiązywanie bliższych relacji z ludźmi? Tak, to prawda, wszyscy są bardzo uprzejmi. Jak przyjeżdżam do Polski, to brakuje mi uśmiechu na ulicach. Tylko, że ta uprzejmość, ma swoją granicę. Bardzo łatwo jest tu wejść w miłą wymianę zdań z ludźmi na ulicy, w urzędzie czy gdziekolwiek, gdzie czegoś chcesz. Natomiast z Kanadyjczykami nie jest tak łatwo wejść na kolejny poziom relacji, czyli się zaprzyjaźnić. Uprzejmość tak, ale z dystansem. Montreal jest zdecydowanie miastem ekspatów. Wiele osób jest skądś, są wyrwani ze swojego wcześniejszego życia i szukają tych kontaktów, aby się zaprzyjaźnić. To jest superważne też w macierzyństwie, żeby mieć wokół siebie kobiety na podobnym etapie życia, z którymi możesz się podzielić swoimi przeżyciami czy pójść wspólnie na plac zabaw. Pamiętam, że bardzo się bałam tego czasu. Bałam się, że nie poznam innych mam organicznie. Sama byłam pierwszą mamą wśród moich znajomych, a nie do końca chciałam poznawać inne mamy przez aplikację. Wydawało się mi to ograniczające, że jedyną rzeczą, która może nas połączyć, to to, że jesteśmy mamami, a nie to, że mamy również wspólne zainteresowania czy podejście do życia. Na szczęście tak się nie stało i poznałam wiele wspaniałych mam bardzo organicznie i ich wsparcie było i jest nie do przecenienia. To na koniec powiedz, czy jest jeszcze coś, poza rodziną, za czym tęsknisz? Może to zabrzmi mocno ogólnikowo, ale tęsknie za Polską. Jak wspomniałam – nie wyjechałam z Polski dlatego, że coś mi w niej przeszkadzało. Bardzo lubię ten kraj, uważam, że w Polsce żyją fajni ludzie, że mamy piękną naturę. Dość dużo jest we mnie sentymentu do czasu dzieciństwa, coś mnie melancholijnie i emocjonalnie trzyma i przyciąga. Tęsknię, nie do końca umiem to nazwać, za taką dziecięcą romantyczną wizją Polski. Za pamięcią do miejsc i wspomnień? Tak, dokładnie. I to nie tylko za polskim morzem z czasów dziecięcych wakacji, ale również za blokiem z dzieciństwa, gdzie się wychowałam. Za tym, co mnie ukształtowało. To są takie rzeczy, które mocno są związane z dziecięcym poczuciem bezpieczeństwa. W Montrealu tego nie ma, tutaj nigdy nie byłam dzieckiem. Za białym serem tęsknię, tu nie ma takiego jak w Polsce. Na szczęście są polskie sklepy, więc czasami go sobie kupuję. A dopuszczasz myśl o powrocie? Myśl dopuszczam na pewno. Gorzej z realizacją, jednak zapuściliśmy już tutaj korzenie. Na tę chwilę bardziej realny jako koncept wydaje się nam powrót do Europy. Ale w momencie, kiedy zaczynamy myśleć, gdzie w Europie mielibyśmy zamieszkać, to właściwie nie wiemy gdzie. W swojej głowie ani nie zostaje tutaj, ani nie wracam. Zobaczymy, jak będzie z dwójką, i czy dużo bardziej będziemy tęsknić za rodziną i ich wsparciem. Życie pokaże. Mamy też taką wizję, że może będziemy trochę tu, trochę tam. Tylko taki czas ma też swoją datę ważności, bo jak zacznie się szkoła, to zaczną się też większe problemy logistyczne. W odpowiednim momencie będziemy musieli się temu przyjrzeć i podjąć decyzję w kwestii edukacji. Może wybierzemy coś, co da nam większą elastyczność. Bardzo dziękuję ci za rozmowę. Justyna Stasik – ilustratorka, mama Stefana i Mili. Na co dzień mieszka w Montrealu. Jej ilustracje to miks miękkich, lekko płynących linii, nasyconych kolorów i wzorów. Pracowała między innymi dla Apple, The New York Times czy Wall Street Journal. Lubi późne letnie popołudnia, filmy o gangsterach i jajka. Coś dla Ciebie Coś dla Ciebie Witam! Mam bardzo duży problem, z którym nie mogę sobie poradzić. Więc proszę o pomoc! W zeszłym roku w styczniu straciłam pracę, miesiączkowałam regularnie z 2 lub 3 dniami spóźnienia, ale było wszystko ok. Od czerwca nie miałam miesiączki do września. We wrześniu miałam bardzo obfitą, która trwała prawie 2 tygodnie, później była cisza. Na początku grudnia strasznie mnie bolał brzuch, zaczęłam plamić. Plamienie trwało 3 dni było bardzo słabe, a od tego plamienia. Do wczoraj była cisza, wczoraj dostałam okres tzw. okres leci mi od rana mocno a po południu słabo. Nie wiem co mam robić? Żadnych tabletek antykoncepcyjnych nie biorę. Proszę o pomoc KOBIETA, 23 LAT ponad rok temu Czego unikać w ciąży? Ciąża to wyjątkowy czas w życiu kobiety. Właśnie wtedy powinna ona szczególnie dbać o swoje zdrowie i samopoczucie. Obejrzyj film i dowiedz się, czego powinna unikać kobieta w stanie błogosławionym. Droga Pani! Tego typu zaburzenia miesiączkowania, w postaci nieregularnych krwawień miesięcznych, wymagają co najmniej badania ginekologicznego, a być może dokładniejszej diagnostyki. Przyczyn tego stanu może być wiele. Często wpływ na to mają infekcje i stres. Ale zawsze podłoże leży w hormonach. Być może konieczne będzie oznaczenie stężeń hormonów oraz specjalistyczne leczenie. Polecam wizytę u lekarza ginekologa w celu zbadania i zebrania dokładnego wywiadu. Pozwoli to przeprowadzić odpowiednią diagnostykę i zaproponować leczenie. Pozdrawiam i życzę powodzenia. 0 Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Brązowy śluz - czy to ciąża? – odpowiada Lek. Kalina Wysocka-Dubielecka Spóźniający się okres, brązowy śluz w trakcie owulacji i możliwość zajścia w ciążę w trakcie pettingu – odpowiada Prof. dr hab. n. med. Krzysztof Szymanowski Nieregularne trwanie okresu i stosunek a prawdopodobieństwo ciąży – odpowiada Lek. Beata Sterlińska-Tulimowska Brązowe plamienia i opóźniony okres a ryzyko ciąży – odpowiada Lek. Rafał Gryszkiewicz Czy taki nienaturalny okres to objaw ciąży? – odpowiada Czy brak miesiączki i często korzystanie z toalety to objawy ciąży? – odpowiada Dr n. med. Diana Kupczyńska Czy słusznie panikuję, że jestem w ciąży? – odpowiada Redakcja abcZdrowie Okres po urodzeniu dziecka – odpowiada Magdalena StusiĹska Mam nieregularny okres po odstawieniu doustnej antykoncepcji - jakie jest ryzyko ciąży? – odpowiada Redakcja abcZdrowie O czym mogą świadczyć delikatne plamienia zamiast okresu? – odpowiada Lek. Klaudia Kuśmierczuk artykuły Dzień dobry... Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało. Ania Ślusarczyk (aniaslu) Zaloguj Zarejestruj Dzisiaj Dzień Ojca i z tej okazji zapraszam cię do wysłuchania rozmowy, której bohaterem jest Patrick Ney. Psycholog, doradca rodzicielski, tata dwóch córeczek, urodzony w Anglii, co w tej historii ma również znaczenie ;) Posłuchaj rozmowy Natomiast o 17:00 zapraszam Cię na live z Agnieszką Hyży - porozmawiamy o rodzicielstwie, macierzyństwie i oczywiście o ojcostwie. O tym co robić z "dobrymi radami". Dołącz reklama Starter tematu Anecia008 Rozpoczęty 12 Styczeń 2019 #1 Witam serdecznie. Na 7 lutego mam wizyte u ginekologa w celu potwierdzenia ciąży. Boje się ponieważ jeszcze nigdy nie byłam. Co mam powiedzieć jak tam pójdę? Że chce potwierdzić ciąże? Dać jej pozytywny test czy co? Wiem, głupie pytanie ale ja naprawde nwm co mam zrobić. Po za tym najgorsze jest to, że wybrałam przypadkową panią ginekolog i ma niestety złe opinie więc tym bardziej sie boje reklama AgaG04 12 Styczeń 2019 Ja byłam w tej samej sytuacji... Pozytywny test wątpliwości czy na pewno jestem w ciąży więc szybkie umówienie do gina a była to również moja pierwsza wizyta bo wstyd się przyznać ale panicznie bałam się ginekologa i nie chodziłam do czasu aż no nie musiałam pójść. Wchodzisz witasz się i lekarz sam zapyta co cię sprowadza mówisz że podejrzewasz ciąże że testy wyszły pozytywne że spóźnia ci się miesiączka i chcesz to potwierdzić badaniem. Lekarz zapyta o datę ostatniej miesiączki więc ją znaj już żebyś nie musiała szukać po kalendarzach, o twoje samopoczucie, ile okres ci się spóźnia itp przeprowadzi taki wywiad jakby potem zbada ginekologicznie szyjke macicy i ułożenie samej macicy często już po tym jest w stanie stwierdzić zmiany ale... #2 Nie musisz pokazywać testu. Wystarczy powiedzieć, że spóźniał ci się okres, że robiłaś test i jest pozytywny. Dalej ginekolog już sama będzie wiedziała co robić. Pewnie spyta o datę ostatniej miesiączki by ustalić wiek ciąży. A co do opinii o ginekolog - zawsze możesz zadzwonić i anulować wizytę a umówić się do innego lekarza. #3 Tak jak napisała littlebabe , mówisz tylko że masz pozytywny test i chcesz potwierdzić ciążę. Jak lekarka Ci nie będzie odpowiadać, a może się zdarzyć że np. zrobi na Tobie bardzo fajne wrażenie, to współpracę możesz z nią zakończyć już po tej wizycie i na spokojnie poszukać fajnego i kompetentnego gina. Trzymam kciuki żeby wszystko poszło jak po maśle:-) #4 Też pierwszy raz poszłam gdy testy wychodziły pozytywne. Na wstępie powiedziałam pani doktor że pewnie dostanę ochrzan za moje podejście ale wcale tak nie było. Tylko się uśmiechnęła. Ginekolog wybrałam pierwszą która mogła mnie szybko przyjąć. Też się okazało że jakoś pozytywnych opinii nie ma, w sumie w ogóle było cicho na jej temat. Na szczęście była super babką, byłam bardzo zadowolona z wizyt u niej ale wybrałam ginekologa blisko domu. Tamta była delikatniejsza ale niestety przyjmuje daleko od mojego domu. Powodzenia więc życzę i mówię Ci nie masz co się stresować miłej soboty #5 Witam serdecznie. Na 7 lutego mam wizyte u ginekologa w celu potwierdzenia ciąży. Boje się ponieważ jeszcze nigdy nie byłam. Co mam powiedzieć jak tam pójdę? Że chce potwierdzić ciąże? Dać jej pozytywny test czy co? Wiem, głupie pytanie ale ja naprawde nwm co mam zrobić. Po za tym najgorsze jest to, że wybrałam przypadkową panią ginekolog i ma niestety złe opinie więc tym bardziej sie boje Tez przez to przechodzilam. Powiedz ze spoznia Ci sie miesiaczka (powiedz jak dlugo) i ze robilas test ciazowy ktory wyszedl pozytywnie. Jesli robilas sobie badanie krwi na beta HCG to mozesz rowniez pokazac ginekologowi. Potem pewnie poprosi zebys sie rozebrala od pasa w dol, polozyla i rozluznila. Przygotuje aparat do usg, tam jest taka koncowka na ktora nalozy prezerwatywe i wlozy ta koncowke do srodka delikatnie, tak z centymetr zeby sprawdzic czy jest plod. Niezbyt przyjemne ale dasz rade. #6 Ja byłam w tej samej sytuacji... Pozytywny test wątpliwości czy na pewno jestem w ciąży więc szybkie umówienie do gina a była to również moja pierwsza wizyta bo wstyd się przyznać ale panicznie bałam się ginekologa i nie chodziłam do czasu aż no nie musiałam pójść. Wchodzisz witasz się i lekarz sam zapyta co cię sprowadza mówisz że podejrzewasz ciąże że testy wyszły pozytywne że spóźnia ci się miesiączka i chcesz to potwierdzić badaniem. Lekarz zapyta o datę ostatniej miesiączki więc ją znaj już żebyś nie musiała szukać po kalendarzach, o twoje samopoczucie, ile okres ci się spóźnia itp przeprowadzi taki wywiad jakby potem zbada ginekologicznie szyjke macicy i ułożenie samej macicy często już po tym jest w stanie stwierdzić zmiany ale na 100 procent zrobi usg dopochwowe bo na tym etapie za wcześnie jest na usg przez brzuch ja pierwsze takie miałam w 12 tygodniu wcześniej przez pochwe. Ustali czy jest pechrzyk czy jest umiejscowiony w macicy zapewne 7 lutego będzie już widać zarodek i może serduszko bo jeszcze trochę czasu do tej wizyty a po potwierdzeniu założy kartę ciąży i zleci ci badania ale jeśli to twoja pierwsza wizyta zastanów się podczas niej czy lekarz ci odpowiada a jeśli nie nie daj sobie zakładać karty zgos się do innego ja poszłam na pierwszą wizytę do faceta i nie przypasował mi bardzo więc powiedziałam że nie chce żeby jeszcze zakładał kartę i poszłam prywatnie tego samego dnia do lekarki mojej mamy ona już super babka zrobiła drugie usg tego dnia i założyła kartę. Nie stresuj się będzie wszystko dobrze i gratuluję 3 miliony Polek bywa u ginekologa rzadziej niż raz do roku. Albo wcale. fot. cottonbro/Pexels Opublikowano: 15:37Aktualizacja: 13:56 O tym, że na wsiach jest problem z dostępem do poradni ginekologicznych, wiadomo nie od dzisiaj. Wiadomo też, że w wielkich miastach, teoretycznie świadome zagrożenia wykształcone i młode kobiety, również rzadko odwiedzają gabinety ginekologów. Dlaczego Polki nie chcą się badać? Dlaczego Polki nie chcą chodzić do ginekologa?Polka u ginekologa – statystykiPrzyczyny niechęci do ginekologaUnikanie ginekologa okiem ekspertki Dlaczego Polki nie chcą chodzić do ginekologa? – Kiedy byłam u ginekologa? A ty kiedy? – Gośka odpowiada pytaniem na pytanie. Niedawno przekroczyła czterdziestkę, ma dwoje nastoletnich dzieci. Pracuje w państwowej instytucji. Dba o zdrowie – dobra dieta, treningi fitness. Dba o wygląd – regularnie odwiedza fryzjera, kosmetyczkę. W końcu przyznaje: – Ostatni raz byłam u ginekologa 14 lat temu. Kiedy to zleciało? Ciągle nie mam czasu. – Nigdy nie byłam u ginekologa – Karolina ma 27 lat i jest zaskoczona pytaniem. – Przecież jeszcze nie planuję dzieci! Karoliny nie przekonuje informacja, że ginekologa odwiedza się nie tylko, żeby prowadzić ciążę. Alicja była przed pięciu laty, ale przyznaje, że źle się czuła na wizycie. – Ginekolog – mężczyzna skomentował, żebym nie goliła się tak do zera. To było takie krępujące. W ramach „profilaktyki”, by uniknąć niepotrzebnych komentarzy, Alicja przestała chodzić do ginekologa. – Nie chcę też chodzić do kobiety, koleżanki mi mówią, że ginekolożki są wredne. Teściowa Asi już się nie wypowie, bo gdy odwiedziła ginekologa po blisko 30 latach, rak szyjki macicy zdążył już dać przerzuty do wątroby, trzustki, jelit. – Najpierw wycięli jej tę szyjkę, potem całą macicę – wspomina Asia. – Była chemia, była peruka. Były kolejne operacje, stomia. Niewiele ponad pół roku po diagnozie zmarła. Młoda kobieta tuż po pięćdziesiątce. Czy nie było objawów? – Były od dawna: bóle brzucha, krwawienia – opowiada Asia. – Ale ona nikomu nic nie mówiła, przed sobą tłumaczyła to menopauzą. Pomagając teściowej, Asia poznała w poczekalniach wiele kobiet, które przyjeżdżały ze skierowaniami z mniejszych miejscowości, z wiosek, gdzie nie było na miejscu ginekologa. – Połowa z nich się buntowała, że one nie będą przed obcym chłopem nóg rozkładać. A ile osób w podobnym stanie nawet do tego lekarza nie przyjeżdża? – zastanawia się Asia. Iwona ma 30 lat i u ginekologa nie była ani razu. – Wstydzę się, że mam już tyle lat, a nie byłam u ginekologa. Tak bardzo boję się, co powie. Dlatego nie idę na wizytę. W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Odporność WIMIN Twój mikrobiom, 30 kaps. 79,00 zł Odporność Naturell Ester-C® PLUS 100 tabletek 57,00 zł Energia Oryal After Party, 18 tabletek 35,97 zł Odporność Naturell Immuno Kids, 10 saszetek 14,99 zł Odporność Naturell Czosnek Max Bezzapachowy, 90 kapsułek 17,39 zł Polka u ginekologa – statystyki Garść statystyk: co czwarta Polka odwiedza ginekologa rzadziej niż raz w roku. To ok. 3 miliony kobiet. W ich gronie są też te, które nie chodzą do ginekologa wcale. Aż 40 proc. kobiet w Polsce nie widzi potrzeby wizyty u ginekologa. Statystycznie 27 proc. Polek odwiedza ginekologa po raz pierwszy dopiero w ciąży. 7 proc. nigdy nie miało cytologii. 14 proc. nigdy nie miało USG ginekologicznego. Te kobiety, które przyjdą na badanie ginekologiczne, często nie są kierowane dalej, np. na USG piersi. Wiele kobiet z gmin wiejskich lub wiejsko-miejskich ma problemy z dostępem do lekarza. Dla przykładu, jak podaje NIK, na podstawie danych GUS i NFZ, w ponad połowie gmin nie ma dostępu do poradni ginekologicznej. Niechlubnym rekordem może się „pochwalić” województwo podlaskie, gdzie w ponad 78 proc. gmin brakuje ginekologów. Mazowieckie nie wypada dużo lepiej – tu blisko 62 proc. gmin nie ma poradni ginekologicznej. Średnia liczba kobiet na jedną poradnię może budzić przerażenie: w obszarach wiejskich wynosi do ponad 27 tysięcy (sic!) kobiet, jak jest w województwie lubelskim. W województwach z najlepszymi wynikami to „tylko” 7 tysięcy kobiet na jedną poradnię. Sytuacja na obszarach miejskich jest trochę lepsza – średnio na jedną poradnię przypada 4-5 tys. kobiet. To niejedyny powód, dla którego Polki nie chodzą do ginekologa. Przyczyny niechęci do ginekologa Teoria mówi o tym, że im bardziej wykształcona osoba, tym częściej bywa u ginekologa. W praktyce bywa różnie. – Ginekolog opowiadała mi o młodej dziewczynie, dziennikarce, która wpadła do niej na wizytę, w pośpiechu, bo przecież „nic się nie dzieje, więc tylko na chwilę”. A ta dziewczyna miała już zmianę nowotworową, którą ta ginekolog porównała do jabłka – wspomina Asia. – Ginekolog mówiła, że ona musiała czuć, wiedzieć, że coś się dzieje, ale totalnie to wypierała. Dostała skierowanie do szpitala, z tego, co mi wiadomo, ta historia skończyła się bardzo źle. Czym kobiety uzasadniają brak wizyt u ginekologa? Po pierwsze – do wstydu przed odwiedzeniem ginekologa przyznaje się 2/3 Polek. W polskich domach rozmowy o seksualności, płciowości, są nieliczne, nieśmiałe, z niedomówieniami. Od najmłodszych lat, zamiast o pochwie, waginie, sromie, dziewczynki słyszą o „sikulce”, „psiapsi”, „kaczce”. Edukacja seksualna w szkołach jest zmarginalizowana, skupiona na ewentualnym (zwykle naturalnym) zapobieganiu ciąży. O chorobach przenoszonych drogą płciową, o HPV i jego konsekwencjach w postaci rozwoju nowotworu mówi się niewiele albo wcale. Język polski na strefy intymne ma wyrażenia albo wulgarne, albo infantylne. Język nie jest sztucznym tworem – to naturalna odpowiedź na potrzeby użytkowników. Neutralne określenie „pochwa” wciąż dla wielu osób brzmi sztucznie. Z tym wstydem, zakłopotaniem, niedomówieniem idziemy w dorosłość. I nie idziemy z nim do ginekologa. Po drugie – (nie)świadomość zagrożeń. Teoretycznie prawie ¾ Polek wie, że wizyta u ginekologa mogłaby zapobiec chorobie lub nawet śmierci. W praktyce – dotyczy to nie tylko nowotworów kobiecych – częste jest myślenie życzeniowe: „Nie badam się, nie wiem, gdy nie wiem – nie choruję. O czym się nie mówi, tego nie ma”. W efekcie rak szyjki macicy rocznie zabija w Polsce 2 tysiące kobiet. Rak jajnika wykrywany jest rocznie u ok. 3 tysięcy kobiet. Z tego powodu umierają ⅔ pacjentek. Nowotwory kobiece stale są na „podium” najczęściej wykrywanych i najbardziej śmiertelnych nowotworów wśród kobiet w Polsce. Rak jajnika to czwarta najczęstsza przyczyna zgonów nowotworowych u kobiet. Rak szyjki macicy to trzeci najczęściej wykrywany nowotwór. Rokuje lepiej – o ile jest należycie wcześnie wykryty. Rak jajnika, mimo dostępnych metod leczenia, zwykle jest zbyt późno rozpoznawany. Niektóre nie chcą wiedzieć o chorobie. Diagnoza: „rak” brzmi dla nich jak wyrok jak najdłużej żyć w nieświadomości, oszukiwać siebie i otoczenie, zamiast podjąć leczenie, które – jak sądzą – nie będzie skuteczne. Problemy ginekologiczne to nie tylko rak. Młode, wykształcone kobiety mają dodatkowy oręż – internet, który bywa też pułapką. Porady serwowane na forach jeżą włosy na głowach ginekologów: od wkładania czosnku (celem walki z grzybicą) czy pietruszki do pochwy (ma jakoby wywołać spóźniający się okres) przez ocet jabłkowy do podmywania (polecany na infekcje bakteryjne i grzybicze) po „oczyszczające” irygacje z oregano. To tylko część pomysłów, jakie można znaleźć w sieci. Poczucie wstydu przed wizytą jest niekiedy tak silne, że nawet młode wykształcone kobiety wolą wersję „poczekam aż minie” lub domowe eksperymenty na sobie. Po trzecie – pieniądze i logistyka. Wiele młodych osób z państwowej służby zdrowia w ogóle nie korzysta. Gubią się w biurokracji skierowań, nie chcą czekać na wizyty. I choć te prywatne są dostępne niemal od ręki – koszty wydają się „nieadekwatne”: jeśli nic się nie dzieje, to po co płacić? Jesteśmy przyzwyczajone, że do lekarzy chodzimy chore. Profilaktyka leży odłogiem. Po czwarte – jakość wizyt. Wiele kobiet źle wspomina spotkania z ginekologiem. Pochwa wydaje się pacjentce trudniejsza do pokazania niż np. bolące gardło albo skręcona noga. Dlatego, jeśli lekarz nie wykaże się należytą delikatnością, to zniechęca dziewczyny. Bywają też pacjentki teoretycznie świadome, biorące nawet antykoncepcję hormonalną. Tylko że często ograniczają się do wizyt wyłącznie po receptę lub kupują tabletki w sieci. Lekarze nieraz wypisują taką receptę między jedną a drugą wizytą, wcale nie badając pacjentki. Piąta kwestia – mity. Wiele kobiet sądzi, że mając jednego partnera, mając za sobą już badanie cytologiczne, czy nie uprawiając seksu, nie muszą się więcej badać, bo nic im nie grozi. Bagatelizują infekcje, którymi można zarazić się nawet w publicznej toalecie albo na basenie. Myślą też, że jeśli w rodzinie nie było przypadków zachorowań na raka, to nie ma czym się martwić. Unikanie ginekologa okiem ekspertki Specjalistka w zakresie socjologii, pedagogiki i psychologii, pracownik socjalny Paulina Świderska potwierdza: – Kobiety bagatelizują profilaktykę zdrowotną. Do lekarza zgłaszają się najczęściej, kiedy są w ciąży lub gdy dolegliwości, które się pojawiły, nasilają się i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Dlaczego tak się dzieje? – Badania wykazują, że niewiele kobiet zgodnie z zaleceniami zgłasza się na cytologię i usg, mimo, iż są to badania ratujące zdrowie lub życie – przyznaje specjalistka. – Paradoksalnie to właśnie nieświadomość tworzy poczucie bezpieczeństwa. Kolejnymi powodami, przez które kobiety nie zgłaszają się do ginekologa, są wstyd, brak czasu, niska świadomość zagrożenia, jakie wynika z zaniedbywania podstawowych badań. Mówi się, że dopóki Polak nie wie, jest zdrowy. – Warto również wspomnieć o ryzyku, jakie niosą za sobą kontakty seksualne oraz o domowych radach na temat leczenia chorób intymnych. Bardzo często dopiero ostre objawy lub przypadkowo wykryte dolegliwości zmuszają Polki do podjęcia działań na rzecz swojego zdrowia – podkreśla Paulina Świderska. – Niekiedy niestety jest już za późno na podjęcie innych kroków i pozostają jedynie radykalne działania. Dlatego tak ważne jest, aby zapobiegać, a nie leczyć. U dentysty statystyczna Polka jest dwa razy częściej niż w poradni ginekologicznej. A przecież wagina jest sednem i kwintesencją kobiecej tożsamości. Należy się jej troska, nie zapominaj o niej. Zobacz także Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem. Katarzyna Głuszak Zobacz profil Podoba Ci się ten artykuł? Powiązane tematy: Polecamy Missy Dippner przeszła menopauzę, gdy miała zaledwie 17 lat. Nastolatka od razu została uprzedzona, że jej szanse na zajście w ciążę wynoszą jeden procent. Dlatego też, kiedy po kilku latach poszła do ginekologa, nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Zobacz film: "Depresja u dzieci" spis treści 1. Przedwczesna menopauza 2. Niespodziewana ciąża 1. Przedwczesna menopauza Missy Dippner z Pensylwanii w USA miała 17 lat, kiedy zaczęła odczuwać dziwne objawy. Stała się przygnębiona i niespokojna, nie była w stanie kontrolować swoich emocji, a do tego dochodziły także fizyczne dolegliwości takie jak nadmierna potliwość. "Moja rodzina chciała mnie wysłać do psychiatry. Jednak lekarz rodzinny się nie zgodził i kazał wykonać badania hormonalne – mówi. - Miałam mnóstwo badań, które wykazały, że przechodzę menopauzę w wieku 17 lat, co miało sens, ponieważ miałam wszystkie objawy. Po każdej nocy musiałam zmieniać pościel, bo była tak przesiąknięta potem" - tłumaczy. Missy wiedziała, że nie będzie mogła mieć dzieci (Facebook) Nastolatka usłyszała wtedy, że nie będzie mogła mieć dzieci, ponieważ istnieje jeden procent szans, by kiedykolwiek zaszła w ciążę. 2. Niespodziewana ciąża W kwietniu 2021 roku 25-letnia już Missy poszła do ginekologa z podejrzeniem infekcji okolic intymnych. Kiedy lekarz zaczął ją badać, oboje byli w szoku, ponieważ okazało się, że kobieta jest w piątym tygodniu ciąży. "Dwa razy przebadałam krew, bo lekarz nie mógł uwierzyć, że jestem w ciąży. Byłam w całkowitym szoku, ponieważ przygotowałem się na to, że nigdy nie będę biologiczną mamą" – mówi. (Facebook) Missy i jej mąż Chad wkrótce zostali rodzicami małego chłopca. Jak oboje przyznają, jest to spełnienie marzeń, o których nigdy nawet nie mogli myśleć. "Mam nadzieję, że nasza historia pomoże innym kobietom z przedwczesną menopauzą nie tracić nadziei. Jestem żywym dowodem na to, że nawet jeden procent szansy może się wydarzyć" – podsumowuje Missy. Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez Polecane polecamy

nigdy nie byłam u ginekologa a jestem w ciąży