teściowa robi z siebie ofiarę

Ochota na loda, ciężkie życie z teściową i inne anonimowe opowieści. Anonimowy_Wyznawca · 26 lipca 2021 05:11 67 985 259 50. Dziś w anonimowych opowieściach m.in. dominująca cecha charakteru, gdzie jechać na wakacje oraz najlepszy prezent urodzinowy dla dziewczyny. Robi z siebie ofiarę. Tomasz Mateusiak. 12 października 2013, 10:30 2. Łukasz Bobek. Z Ryszardem Gajewskim, wybitnym polskim himalaistą, rozmawia Tomasz Mateusiak. Zarówno w dzieciństwie jak i teraz, stawiam jej granicę, irytuję się i wkurzam np. na jej nadopiekuńczość, jednak ona zawsze w takiej sytuacji (gdy jestem nieprzyjemny) robi z siebie ofiarę, sugeruje że ją krzywdzę i wzbudza we mnie poczucie winy. To wszystko mi sprawy nie ułatwia bo nadal mnie wiąże poczuciem winy. O co jej chodzi? Robi prezenty tylko na święta. Moja córka ma już trzy lata, a Roma siedziała z nią tylko raz - wtedy miałam wysoką temperaturę, a gdy tylko temperatura mi spadła, od razu wzięła torby i wyszła. Nawet nie zrobiła mi obiadu, ani zakupów, gdy doszłam do siebie i chciałam się wykąpać po chorobie! Kinga Rusin uznała, że aktorka robi z siebie ofiarę i celowo dąży do konfrontacji. W swoim najnowszym wpisie przypomniała jakie plotki krążyły na temat relacji Rosati-Weinstein przed Camping A La Rencontre Du Soleil Zoover. Witam. Problem dotyczy kolegi ze studiów. Otóż kolega: 1. Niemal zawsze robi z siebie ofiarę losu. Przykład: coś mu się nie uda, mówimy że "beka", a on odpowiada takim dość dziwnym/głupokowatym tonem : "cieszycie się , że się koledze nie udało?" "no jasne, co tam kolega..." itp itp. 2. Zawsze zwala winę na innych. Gdy mu się coś nie uda, zawsze obwini kogoś innego: a to że dostał za trudne pytanka, to że ktoś się wkurzył i spadło na niego. Nigdy sam nie przyzna sie do winy, tylko szuka winnych. 3. Często kłamie w drobnych sprawach. Najgorsze jest to że nie wiadomo kiedy on serio tak myśli, a kiedy mówi to żartem. Gada to wszystko tak dziwnie, że po prostu nie wiadomo. O czym to może świadczyć? Nie wiem z kim m±ż zdradził mnie bardziej z inn± kobiet± czy z własn± matk±. Matka zawsze była między nami ingerowała we wszystko, a on otwarcie mówił, że będzie stał za t± która ma rację. Z reguły racja była po jej stronie st±d kłótnie, awantury którym ja byłam winna, bo ona chciała zabrać dziecko na zakupy, a ja nie pozwalałam. Bo babcia kupiła tak± bluzkę, a ja nie ubrałam dziecku do szkoły, bo kupiła mojemu mężowi majtki....a ja w ni± nimi rzuciłam... i tak w kółko przez 15 lat. Jego miło¶ci± była firma, której nigdy na niego nie przepisała, mówiła że z mojego pić, obrywałam ja. Postawiłam się, że odejdę poszłam na grupę dla osób współuzależnionych. Przestał pić, ale nie leczył się, nie pracował nad sob±. Uciekł w pracę, nie pomagał w domu, znowu kłótnie. Od około dwóch lat kiedy nie pije zacz±ł żywcem cytować matkę i przyj±ł jej wrogi stosunek wobec mojej osoby. To ja byłam winna bo zabrałam mu alkohol, bo nie pracowałam w firmie jego matki na jej warunkach, bo byłam zł± matk±, zerem we wszystkim.... co tu dużo pisać przemoc psychiczna i emocjonalna. Nieodzywanie się całymi tygodniami, o¶mieszanie, lekceważenie. Zaczęłam przeszkadzać mu w sypialni. Kiedy zaszłam w nieplanowan± ci±że wyprowadził się z sypialni, podczas ci±ży już ze mn± nie był. Miałam tak± dziewczynę do pomocy młod±, ufałam jej. Zwolniłam, kiedy zaczęła przy nim do mnie fikać, a on powiedział, że dzieciom matkę trzeba zmienić a nie opiekunkę. Wyprowadziłam się zaraz po porodzie kiedy usłyszałam, że mnie nie kocha i nigdy kochał nie będzie, że nas już nie ma i że nie jestem mu już do niczego potrzebna. Teraz walczy w s±dzie o dzieci dla... swojej mamusi, o jak najniższe alimenty. ... Minęło kilka miesięcy mi opadła adrenalina. Jest mi bardzo bardzo ciężko. ¦pie po 2 godziny, pracuję i jednocze¶nie zajmuję się trójk± dzieci, w tym niemowlakiem mieszkamy sami w mieszkaniu, które kupiłam na kredyt. M±ż w s±dzie i wobec mnie zachowuje się jak dziwka swojej matki. Bezwzględny. Wiem już ze sprawa o maj±tek potrwa latami. odpisuje do mnie tylko jesli sprawa dotyczy majatku. podal mnie na policje za kradziez rzeczy, ktore zabralam podczas wyprowadzki. najlepiej jak bym nie dala rady i oddala im dzieci..... oni maja pieniadze, ja nie. zdrowie tez nie dlugo do reszty strace. Moze to moja wina. zaim sie wyprowadził ze sypialni, po którejs z kłótni powiedziałam do niego: idz ty dziwko swojej matki. walczylam o niego tyle lat i przegralam on mnie nie chce Strona 1 z 6 1 2 3 4 > >> jagodalesna dnia stycznia 25 2019 21:49:13 Przez tyle lat pozwalała¶ się tak traktować? Kto Cię tak wytresował? Rodzice? Jaki był Twój dom rodzinny? "walczylam o niego tyle lat i przegralam on mnie nie chce" A Ty siebie chcesz? Czy Ty siebie szanujesz? Czy masz do siebie zaufanie? Czy terapia co¶ Tobie dała? Czy finansowo sobie radzisz, czy jeste¶ od niego zależna? Yorik dnia stycznia 25 2019 23:40:31 Klasyczny układ toksycznej matki, uzależnionego synka i kopciuszka, który dziecku dał sobie zrobić dzieci. Od wieków to samo. ROza12345 dnia stycznia 26 2019 16:39:20 Moja matka całe życie skakała koło mojego ojca jak szalona. Tak jest zreszt± do dzi¶. S± razem, ale awantur nie było ja ich nie pamiętam. Ale przyznaję m±ż był bardzo podobny do mojego ojca z charakteru, choć ojciec przy nim to prawdziwy anioł. Mamy nigdy nie wyzywał. Moje i męża relacje pogorszyły się od kiedy poszłam na terapie. Nie chciałam mu już usługiwać, zajęłam się bardziej sob± niż nim. Kiedy odchodziłam usłyszałam, że słuchałam koleżanek z terapii i teraz mam... Mam od niego ¶mieszne alimenty po 200 zł na dziecko, bo on wykazuje że nie ma dochodu wszystko jest na mamusie. Ja pracuje w domu, ale powoli zaczynam się sypać. Nieprzespane noce, ci±gle szarganie mnie po s±dach. Oczernianie, że odeszłam do innego.. że miałam za dobrze... Wiem, że problem jest we mnie, bo jakim cudem po takich ¶wiństwach, które mi zrobił ci±gle o nim my¶lę?? Jak sobie pomy¶lę, że będzie z kim¶ innym aż mnie ¶ciska... Ludzie ja zainwestowałam cał± siebie w te małżeństwo, nikt normalny by tam z nimi nie wytrzymał. A ja byłam i wierzyłam, że go zmienię. A było coraz goĽej. My¶lę, że m±ż miał te cechy, których mi w sobie brakowało. Przy nim czułam się kim¶, bez niego nie..... bałam się go stracić tak bardzo, że zatraciłam szacunek do samej siebie. Co ja mam z tym teraz zrobić??? Jak mam żyć??? Słyszę widzę tylko, że on mnie nie chce.... i nie radze sobie z tym uczuciem poczciwy dnia stycznia 26 2019 18:34:41 Kobiety uzależnione musz± przej¶ć swego rodzaju detoks. To tak jakby narkomana odci±gn±ć nagle od narkotyków. Tyle lat była¶ na haju i nagle musisz wrócić do rzeczywisto¶ci bez substancji uzależniaj±cej, która Ci towarzyszyła tyle lat. Masz typowe objawy odstawienia. Zobacz jak skrajne emocje Ci towarzysz±. Raz dostrzegasz brak jego szacunku w stosunku do Ciebie aż tracisz szacunek do samej siebie aby za chwilkę ton±ć w rozpaczy, że go straciła¶. Zdrowienie z toksycznej relacji trwa bardzo długo. Musisz być wytrwała. Jeste¶ na dobrej drodze. ¦wiadomo¶ć tego, że zatraciła¶ szacunek do samej siebie to już bardzo dużo. Nie poddawaj się. ROza12345 dnia stycznia 26 2019 20:20:16 Nie mogę na niczym się skupić, chodzę jak w matni. Obwiniam się, że gdybym tego a tego mu nie powiedziała, to nadal by mnie kochał. A on po prostu pozbył mnie się bez skrupułów ze swojego życia, z naszego domu. Próbowałam z nim rozmawiać po wyprowadzce. Jedyny temat jaki go interesuje to kwestie finansowe, co zrobić żeby nic mi nie dać. Mam wrażenie, że dzieci też go nie interesuj±. Interesuje go jeszcze wygrana ze mn± i przerzucanie na mnie winy. Wszyscy znajomi usłyszeli i nawet widzieli go płacz±cego, bo go porzuciłam. Bo znalazłam sobie kochanka. Ludzie po jego opowie¶ciach my¶l±,że najmłodsze dziecko to nie jego, bo przecież niemożliwe. A on się nami wcale nie interesował kiedy się wyprowadzili¶my przez prawie 3 miesi±ce, nie dzwonił, zjawił się dwa dni przed rozpraw±, żeby zdobyć dowody, że interesuje się dziećmi. Robi z siebie ofiarę. Nikt nie zdaje sobie sprawy, jakie piekło zrobił mi z życia, kiedy urodziłam. Wtedy potrzebowałam pomocy, a on wtedy wła¶nie zaatakował. My¶lę, że liczył na to, że sobie co¶ zrobię. Komentarz doklejony: Nie potrafię przyj±ć do wiadomo¶ci, że człowieka którego kochałam zwyczajnie już nie ma. Tłumaczyłam mu dlaczego tak się stało, że jest uzależniony od matki, ale on nic nie przerzuca na mnie winę i w to ¶więcie chyba wierzy. On szuka osoby, która będzie pasowała, jego matce. Ja jestem skre¶lona. Powtarza cytuj±c słowo w słowo matkę. Zastanawiam się, czy on ma w ogóle rozum. Kiedy pił był w konflikcie z matk±, potrafił się postawić. Od kiedy nie pije jest jak by nie miał mózgu. Komentarz doklejony: I ta bezsilno¶ć!!!! Ze mi się nie udało uratować mojego małżeństwa. Ja nadal sobie życia bez niego nie wyobrażam a on mnie skre¶lił. amor dnia stycznia 27 2019 09:12:10 ona chciała zabrać dziecko na zakupy, a ja nie pozwalałam. Bo babcia kupiła tak± bluzkę, a ja nie ubrałam dziecku do szkoły, bo kupiła mojemu mężowi majtki....a ja w ni± nimi rzuciłam... i tak w kółko przez 15 lat z tego co piszesz wygl±da na to, że do¶ć aktywnie i czynnie uczestniczyła¶ w tym konflikcie, nakręcaj±c go wspólnie z te¶ciow±; czym niby Wy obie w tych zachowaniach się różnicie? założę się, że Twoja te¶ciowa podobnie jak i Ty tez robi z siebie ofiarę i nie chce przyj±ć na klatę swojego złego zachowania i wynikłych z niego konsekwencji ;Miałam tak± dziewczynę do pomocy młod±, ufałam jej. Zwolniłam, kiedy zaczęła przy nim do mnie fikać, a on powiedział, że dzieciom matkę trzeba zmienić a nie opiekunkę. jak widać nie tylko z te¶ciow± potrafisz się skonfliktować, je¶li tylko kto¶ nie przyzna Ci racji , a weĽmie stronę małżonka, lub nie tańczy wokół Ciebie tak, jakby¶ sobie tego życzyła; zaczęła przy Tobie fikać? co musiało się dziać, że młodziutka dziewczyna, której pewnie zależało na pracy, zaczęła oponować? Pamiętam jak zwróciłam uwagę synowi, żeby wzi±ł się do nauki, nie krzyczałam powiedziałam - Jeste¶ leniwy. Syn poskarżył opiekunce, a ta przy moim mężu na mnie z pap± że go dołuje. Zaniemówiłam, nigdy się tak nie zachowywała. Powiedziałam wprost, że nie życzę sobie, żeby po tym jak się do mnie odzywa przychodziła. Na to m±ż przy synu i opiekunce, że dzieciom matkę trzeba zmienić, a nie opiekunkę. Wyleciała z hukiem, w domu kolejna awantura. opiekunka zwróciła Ci uwagę na bardzo istotn± rzecz, na przyklejanie dziecku łatek, co jest dla niego szkodliwe; zastanowiła¶ się nad tym czy nie ma racji? potrafisz przyj±ć krytykę? dziecko żali się opiekunce na Ciebie , a Ty dziwisz się, że ona interweniuje w tej sprawie przy ojcu? wywaliła¶ 16-latkę, bo była dla Ciebie, zaraz po jego matce, kolejn± rywalk± o męża? Minęło kilka miesięcy mi opadła adrenalina. Jest mi bardzo bardzo ciężko. ¦pie po 2 godziny, pracuję i jednocze¶nie zajmuję się trójk± dzieci, w tym niemowlakiem mieszkamy sami w mieszkaniu, które kupiłam na kredyt. Decyduj±c się na rozwód z maleńkim dzieckiem, nie wiedziała¶, że tak będzie? to był ¶wiadomy krok, czy foch? bo: Wyprowadziłam się zaraz po porodzie kiedy usłyszałam, że mnie nie kocha i nigdy kochał nie będzie, że nas już nie ma i że nie jestem mu już do niczego potrzebna z tego powodu wzięła¶ rozwód? licz±c jednocze¶nie w tle na to, że on Cie zatrzyma? chciała¶ rozwodu i nie chciała¶ rozwodu? przecież to zwykła obrzydliwa manipulacja; zwykłe sprawdzanie, ile facet tego tłuczenia mu garnków na głowie jeszcze wytrzyma; walczylam o niego tyle lat i przegralam on mnie nie chce w jaki niby sposób walczyła¶? z jego własn± matk±? i z nim? to o co Ty walczyła¶?Moze to moja wina. to nie jest żadna Twoja wina, tylko to s± rzeczy za które jeste¶ odpowiedzialna; Jego miło¶ci± była firma, której nigdy na niego nie przepisała, mówiła że z mojego powodu. jeżeli to był jej maj±tek na który pracowała przez całe swoje życie, co jest w tym dziwnego, że nie chciała, widz±c jaki jest stosunek synowej do niej, zostać bez zabezpieczenia finansowego na stare lata, wywalona do jakiego¶ podrzędnego domu starców? przecież w tym momencie kobieta pewnie prawdę mówiła o swoich obawach;Słyszę widzę tylko, że on mnie nie chce.... i nie radze sobie z tym uczuciem walczylam o niego tyle lat i przegralam on mnie nie chce z czym sobie konkretnie nie radzisz? z uczuciem odrzucenia, czy przegranej? widz±c, że małżeństwo unieszczę¶liwia Ciebie i drug± osobę, to w jakim celu chciałaby¶ go mieć nadal obok i po co? ROza12345 dnia stycznia 27 2019 09:59:32 Nie masz pojęcia o czym mówisz. Nie odeszłam bo powiedział, że mnie nie kocha odeszłam bo kiedy poinformowałam go o tym że odejdę zacz±ł na mnie nastawiać dzieci. On chciał razem z mamusi± pozbyć się mnie z domu. Wskazujesz, że nie miałam w sobie pokory, to prawda, ale bycie w domu w którym dzieci s± ¶wiadkami upokarzania, poniżania matki to nic dobrego. Wiem, że popełniłam wiele błędów, ale ja przynajmniej walczyłam o rodzinę, chciałam pojednania do samego końca, on nie chciał Komentarz doklejony: Odpisałe¶ patrz±c z perspektywy faceta. Ale czy m±ż ma prawo nastawiać dzieci przeciwko matce? Opowiadać jaka jest głupia, pojebana, idiotka, kretynka..... Czy mam prawo mówić przy dzieciach, że trzeba zmienić im matkę? Czy to normalne, że nie dokłada się do domowego budżetu? Nie pomaga w opiece nad dziećmi, bo ważniejsza jest mamusia jej firma z której nigdy rzekomo nic nie zostaje? A ty robisz przy dzieciach, pracujesz i jeszcze wysłuchujesz że jestes do niczego pod każdym względem ??? Komentarz doklejony: Wiem, że walcz±c z nimi przegrałam. Ale relacja gdzie wszystko kręci się wokół te¶ciowej to koszmar. Nawet jak namówiłam męża na dwudniowy wyjazd nad jezioro z dziećmi to dzwonił do mamusi, a ta zabroniła mu zostać. Wracali¶my tego samego dnia. On z ni± wszystko ustalał, omawiał, jak katarynka powtarzał jej teksty na mój temat i w nie wierzył. Bolało, bo prosiłam , żeby mi ufał, a on wolał wierzyć matce amor dnia stycznia 27 2019 10:24:09 ale bycie w domu w którym dzieci s± ¶wiadkami upokarzania, poniżania matki to nic dobrego o czym Ty mówisz w sytuacji w której sama upokarzała¶ własnego syna? nie była¶ w stanie wsłuchać się we własne dziecko i dopiero obca osoba musiała interweniować, za co małolata wywaliła¶ z pracy, robić jej przy okazji opinię puszczalskiej? upokarzanie Ciebie, bardzo Cie boli, a innych już nie ma znaczenia, nie istnieje, bo Ty tego bólu nie czujesz? to samo z rzucanie te¶ciowej w twarz bielizny, która kupiła synowi, czy robienie fochów o prezenty babci dla wnuków; jakby¶ Ty się czuła, gdyby tak Tobie synowa w twarz rzucała prezentami i odwalała przy tym koszmarne sceny? ja nie mówię, że Twój m±ż nie ma w tym swojego udziału, ja mówię o tym, że TY też go masz; Komentarz doklejony:Ale relacja gdzie wszystko kręci się wokół te¶ciowej to koszmar wszystko się kręci, czy Ty się kręciła¶? i nakręcała¶ Karina123 dnia stycznia 27 2019 10:33:24 ROza12345, poszukaj fundacji instytucji dla kobiet ktore doswiadczyły przemocy psychicznej fizycznej ect. można uczestniczyć w terapii indywidualnej lub grupowej tak znajdziesz wsparcie i zrozumienie. NIGDY do niego nie wracaj. Dołki niepewno¶ć chęć powrotu takie mysli bed± Ci towarzyszyć jeszcze przez jaki¶ czas. Trzymam za Ciebie kciuki. Niemozliwe nie istnieje. ROza12345 dnia stycznia 27 2019 10:42:20 To co ja mam według ciebie zrobić? Jest szansa, żeby odzyskać męża?? Je¶li to ja zawaliłam Komentarz doklejony: amor wskazuje na moje błędy. Błędem było największym, że weszłam w tę relację z takim ubezwłasnowolnionym człowiekiem. Błędem było kiedy zacz±ł przejawiać niedojrzałe kretyńskie zachowania. To ja chciałam, to ja kochałam, to mi zależało. On ma mnie i dzieci głęboko w czterech literach, mamusia obiadek ugotuje, wyda wytyczne na kolejny dzień., JA im tłumaczyłam, że tak nie może być a oni patrzyli się na mnie jak na wariatkę. Takich ludzi nie zmienisz, bo taki człowiek w ogóle rodziny nie powinien zakładać, bo nie rozumie czym ona jest. A ja nie mogę się pogodzić, że zostałam sama, że mnie odrzucił, że tyle lat to znosiłam i co z tego mam?? Czuje się przegrana jako kobieta, żona, człowiek, odarta z godno¶ci... Komentarz doklejony: To jest ten ból który mi towarzyszy.. on wiedział że się wyprowadzam nie zrobił nic,,,..ze względu na dzieci choćby ale dzieci nawet nie miały znaczenia.. Jak można potraktować tak kogo¶ z kim żyło się 15 lat? Czy to narcyz czy psychopata???? Strona 1 z 6 1 2 3 4 > >> Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze. Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny. Brak ocen. Logowanie Nie jeste¶ jeszcze naszym Użytkownikiem?Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować. Zapomniane hasło?Wy¶lemy nowe, kliknij TUTAJ. fot. Adobe Stock Jak ja jej nienawidzę, rany boskie! – jęknęłam. – Wredna teściowa z dowcipów to przy mojej prawdziwe niewiniątko… Wiecie, co ostatnio ta zmora wymyśliła? Że w naszym pokoju jest zbyt ciasno, żeby wstawić łóżeczko, więc maleństwo będzie spało w wózku. – Przecież wystarczy, że wyniesiecie tę kolumbrynę – Agata wskazała wzrokiem na stojącą przy drzwiach ogromną szafę. – Nic z tego. Mamunia nie zgadza się na żadne przemeblowanie. Poza tym trzyma tu jakieś swoje szpargały, dzięki czemu może wchodzić do nas, kiedy tylko ich potrzebuje. Czyli średnio trzy razy dziennie. – Ale chyba puka? – spytała naiwnie Marzena. – Dobre sobie – wzruszyłam ramionami, a potem, naśladując ton głosu teściowej, zacytowałam jej ulubione hasło: – „To mój dom, a nie hotel!”. – Rany boskie, dziewczyno, jak ty to wytrzymujesz? – Właśnie nie wytrzymuję. Co mam zrobić? Zamordować ją? – Nie waż się – gwałtowanie zaprotestowała Agata. Czasem się zastanawiałam, jakim cudem mogę się przyjaźnić z kimś tak obrzydliwie rozsądnym i w dodatku kompletnie wypranym z poczucia humoru. – Ja na pewno nie będę odwiedzać cię w więzieniu – dodała. – A w psychiatryku będziesz? Bo czuję, że wkrótce tam trafię. – Nigdzie nie trafisz – mruknęła pocieszająco Marzena. – Gdyby jad twojej teściowej był aż tak toksyczny, to Konrad byłby wariatem. A chyba nie jest? – spytała cokolwiek niepewnie. Nie mogłam z nią wytrzymać Nie, mój mąż nie był wariatem, co rzeczywiście, zważywszy na to, czyim jest synem, mogło dziwić. Doskonale zdawał sobie sprawę, że mamusia jest trudna, jak o niej mówił, ale zupełnie nie miał pomysłu, gdzie, poza jego rodzinnym domem, moglibyśmy zamieszkać. Moi rodzice mieli wprawdzie spory dom, lecz na drugim końcu Polski, w dodatku w miasteczku, w którym poziom bezrobocia należał do najwyższych w kraju. Wyprowadzka z Warszawy oznaczałaby, że Konrad musiałby rzucić kiepską, bo kiepską, ale jednak stałą pracę w firmie kurierskiej. Ja przerwałabym studia zaledwie rok przed obroną dyplomu. Bez sensu. O wynajęciu choćby najmniejszej kawalerki nie mogliśmy nawet marzyć – cała pensja Konrada szłaby na czynsz, za co byśmy żyli? A teraz czekały nas jeszcze dodatkowe wydatki, bo za trzy miesiące mieliśmy zostać rodzicami. Nie planowaliśmy tego, lecz, jak to mówią w moich stronach, człowiek strzela, a pan Bóg kule nosi… Owoc tego wystrzału dał mi właśnie takiego kuksańca w żebra, że aż mnie zgięło. – Dobrze się czujesz? – zaniepokoiła się Marzena. – Dobrze to ja się będę czuła, jak ta jędza da mi spokój. – Nie mów tak przy dziecku – skarciła mnie Agata. Spojrzałyśmy na nią z Marzeną i parsknęłyśmy śmiechem. Choć mieszkałam u teściowej dopiero od roku, już mogłabym o naszym pożyciu napisać książkę w trzech tomach. Pierwszy składałby się ze złośliwych komentarzy, którymi mnie regularnie obdarzała – oczywiście zawsze pod nieobecność syna. Starałam się znosić je w milczeniu, ale czasem mnie ponosiło i wybuchałam. Wtedy Konrad po powrocie z pracy musiał wysłuchać rozpaczliwej tyrady mamusi, która serce otworzyła przed synową, przyjęła ją pod swój dach gołą i bosą, i co ją za to spotyka? Same pretensje i awantury. Ani goła, ani bosa nie byłam, w posagu wniosłam samochód marki peugeot rocznik 2009, prezent od chrzestnej, oraz lodówkę, którą teściowa oddała sąsiadom, bo po co nam dwie? – My dużo miejsca nie zajmujemy, to się jakoś razem w jednej lodówce pomieścimy – oznajmiła mi teściowa, wyznaczając nam w swoim starym polarze jedną półeczkę. Dostałam też wieszaczek na ręcznik w łazience i skrawek chodniczka w przedpokoju, żebym miała gdzie zostawiać buty. Bo w domu u teściowej buty zdejmowało się w progu („Podłogi świeżo lakierowane”) i stawiało je na chodniczku, wzuwając kapcie. Ale o tym napisałabym już w drugim tomie, zatytułowanym „Dziwactwa”. Otóż poza przesadnym dbaniem o podłogi teściowa bardzo dbała także o swoją urodę. W każdą sobotę, po tradycyjnych domowych porządkach, nakładała sobie na twarz tajemniczą maseczkę, której nie zmywała aż do wieczora. Twierdziła, że to właśnie jej zawdzięcza swoją nieskazitelnie gładką skórę. Za każdym razem, gdy to mówiła, miałam ochotę podsunąć jej pomysł, żeby wybrała się w końcu do okulisty – w dobrych okularach na pewno przejrzałaby na oczy… Gryzłam się jednak w język. Nie tyle z lęku, że szczerość mogłaby się obrócić przeciwko mnie, lecz ze zwykłej przyzwoitości, która nie pozwala na wytykanie wad ludziom obdarzonym nimi w nadmiarze. O włosy teściowa dbała bardzo, acz w dość niekonwencjonalny sposób: myła je rzadko („Te dzisiejsze szampony wywołują łupież”), za to bardzo się starała, aby nie wchłaniały nieprzyjemnych zapachów. Dlatego, na przykład, kotlety smażyła zawsze w nakryciu głowy. Dowolnym – wkładała to, co miała pod ręką. Tak, tak, wiem, że trudno w to uwierzyć. Ja sama, kiedy pierwszy raz zobaczyłam ją pochyloną nad patelnią w zimowej, wełnianej czapie w paski, odruchowo spytałam, czy ma problemy z uszami. Kiedy mi wyjaśniła swoją teorię („Zapach smażonego tłuszczu oblepia włosy i trudno się go potem pozbyć”), zrozumiałam, że rzeczywiście to nie uszy są jej problemem, lecz zupełnie inna część głowy. Wiem, jestem złośliwa, ale nie bez powodu. Trzeci tom mojej opowieści o teściowej poświęciłabym jej zaskakującym teoriom. Mama Konrada na każdy temat miała swoje zdanie i choćby było ono absurdalne do kwadratu, za żadne skarby nie dawała się przekonać, że jest w błędzie. Pół biedy, jeśli te teorie dotyczyły polityki, mody czy zdrowia. Twierdzenie, że skórzane buty najlepiej pastować smalcem, a gorączkę należy wygrzać termoforem, bardziej śmieszyły mnie, niż przerażały. Gorzej, gdy zaczęła się mądrzyć w kwestii swojego wnuka. Wizja, że moje maleństwo, które wkrótce przyjdzie na świat, będzie przez babcię pojone wodą z cukrem, przyprawiał mnie o dreszcze. – No przecież niemowlaki lubią słodkie. A twoim mlekiem pragnienia nie ugasi – upierała się teściowa i dodawała: – Właśnie. Najlepiej, żebyś jak najszybciej przestawiła dziecko na mleko prosto od krowy. Konradek takie pił i patrz, jaki wyrósł. Rzeczywiście, mój mąż jest wysoki i dobrze zbudowany. I od lat zmaga się z dokuczliwą alergią na produkty mleczne. A jeśli chodzi o teorie teściowej, nie miałam pojęcia, że istnieje jeszcze jedna: na mój temat… Ta rodzina była szalona Pora wspomnieć, że oprócz teściowej w domu był jeszcze teść. Choć właściwie tak jakby go nie było. Przez lata tłamszony przez swoją małżonkę, chyba całkiem się już poddał. Całe dnie spędzał w warsztacie, gdzie pracował jako mechanik. Wracał późno, jadł kolację i prawie od razu kładł się spać. Natomiast w weekendy jeździł do swojej matki do podwarszawskiego Piaseczna. Starsza pani mieszkała sama i na co dzień jako tako sobie radziła. Potrzebowała jednak pomocy w zakupach czy większych porządkach. Konrad wiele razy się martwił, że babcia jest coraz starsza i wkrótce potrzebna jej będzie stała opieka. Sugerował nawet rodzicom, żeby zabrali staruszkę do siebie, jednak jego matka ostro przeciwko temu protestowała. Oj, chyba nie za bardzo lubiła teściową! Wracając do teścia, nie wiem, czy kiedykolwiek usłyszałam z jego ust inne słowa niż: „Dzień dobry”, „Dobranoc” oraz „Dziś chyba nie będzie padać”. – Co za porąbana rodzinka – westchnęła Marzena, gdy zdarzyło jej się kiedyś zagadać do pana domu, który wyjątkowo otworzył jej drzwi. – Wiecie, co mi odpowiedział, gdy spytałam, czy wolałby wnuka, czy wnuczkę? – Że wolałby wnuka? – domyśliła się Agata. – Nie! Położył palec na ustach i wyszeptał: „Ciii”.– Teściowa spała, bał się, że ją obudzisz, a wtedy zaczęłaby jazgotać – wyjaśniłam. – Słuchaj, coś trzeba zrobić z tą twoją heterą. Bo rzeczywiście trafisz do wariatkowa – Marzena przypomniała naszą ostatnią rozmowę. – Może gdybyś miała na nią jakiegoś haka, dałaby ci wreszcie spokój. – Jakiego haka mogłabym mieć na teściową? – prychnęłam. – To kobieta bez skazy. Tyle że wyjątkowa zołza. – Zdziwiłabyś się – uśmiechnęła się koleżanka. – Każdy ma coś za uszami. – Przeważnie brud – podsunęła Agata, czyścioszka. – Nie tylko. Może ona ma jakąś wstydliwą tajemnicę, na przykład… kochanka. Omal nie spadłam z krzesła: – Ty się dobrze czujesz?! Ona i kochanek?! – krzyknęłam. – Przypomnij mi, gdzie pracuje? W Hali Mirowskiej? – Niedaleko hali, w takim niedużym warzywniaku. – Mam kumpla, który jest mi winien przysługę. Mogę go poprosić, żeby śledził twoją teściową przez parę dni. Chce zdawać do policji, to będzie miał małą wprawkę. Co ty na to? Pomysł Marzeny był głupszy niż najgłupsza teoria mojej teściowej, ale tak mnie rozbawiła myśl o jej potencjalnym kochanku, że wykrzyknęłam tylko: – Do dzieła! Spodziewałam się, że relacja kolegi Marzeny z efektów obserwacji będzie nudna jak brazylijska telenowela. Bo co mogła robić teściowa po wyjściu z pracy? Zajrzeć do pasmanterii, porozmawiać z sąsiadką, pogapić się na sklepowe wystawy? I rzeczywiście przez chwilę wydawało się, że mam rację. – Wyszła z pracy kilka minut po siedemnastej, w kiosku kupiła „Z biegiem dni”, potem chwilę postała na przystanku tramwajowym, po czym ruszyła na piechotę w stronę Dworca Centralnego – Marzena, nie kryjąc znudzenia, brnęła przez skrupulatne sprawozdanie przygotowane przez przyszłego stróża prawa, a chwilowo domorosłego detektywa. Ziewnęłam ostentacyjnie. – Osiemnasta dwanaście: obiekt podszedł do kasy numer sześć – nie poddawała się Marzena. – Kasa była zamknięta, ale obiekt tkwił przy niej, jakby na coś czekał. – Jaki obiekt, bo się zgubiłam? – spytała Agata. Zaczynałam mieć już dość jej drętwych komentarzy i w ogóle towarzystwa, ale Agata zaprosiła nas do siebie na spóźnione urodziny, więc siłą rzeczy musiała być też przy tej rozmowie. – Jaki obiekt? Latający – rzuciłam troszkę ze złością. – Głupia, to teściowa Iwonki jest obiektem – wyjaśniła litościwie Marzena Agacie. – Słuchajcie dalej. Osiemnasta dwadzieścia trzy: do obiektu podszedł mężczyzna. Zamarłam. – Jaki mężczyzna? – Jest jego opis. Wiek: 35–40 lat. Wzrost średni. Owłosienie głowy pełne, ciemny blond. Typ: podstarzały harcerzyk… Jest zdjęcie, ale widać tylko nogawkę i kawałek buta. – No to mamy kochanka. Super! – ucieszyła się Agata. – Obiekt rozmawia z mężczyzną – czytała Marzena. – Mężczyzna podaje obiektowi jakąś kartkę, po czym odwraca się i oddala w stronę ruchomych schodów. Osiemnasta trzydzieści trzy: obiekt rusza w stronę przystanku tramwajowego… Dalej nie ma nic ciekawego. – Obiekt wrócił do domu i zrobił mi awanturę o źle umytą kuchenkę – dopowiedziałam epilog pasjonującej obserwacji. – A widzisz, nawet takie przyzwoite zołzy mają swoje tajemnice – podsumowała Marzena. – To co, ciągniemy śledztwo czy odpuszczamy? – O nie, trzeba kuć żelazo, póki gorące! – krzyknęła Agata. Tym razem wyjątkowo się z nią zgadzałam. Przez kilka dni nie spotykałam się z dziewczynami. Ja kułam do sesji (chcąc zdawać w zerówkach), Agata miała grypę, a Marzena nowego faceta, któremu poświęcała cały wolny czas. Wreszcie się umówiłyśmy, lecz w ostatniej chwili odwołałam spotkanie, bo niespodziewanie zadzwonił Wojtek. Ta jędza dobrze sobie wszystko wymyśliła Wojtek to mój starszy o 12 lat brat. Mieszka w Stanach, jest rzeźbiarzem i bardzo rzadko wpada do Polski. Tym razem braciszek jechał do Mediolanu na jakąś wystawę i przy okazji postanowił odwiedzić rodziców. Miał przesiadkę w Warszawie, pomyślał więc, że to dobry pretekst, żeby podrzucić młodszej, a przy tym ciężarnej siostrze amerykańską wyprawkę dla malucha. Zaprosił mnie na obiad do restauracji. Wpadłam do środka spóźniona, bo była jakaś awaria i nie jeździły tramwaje. Wojtek już na mnie czekał. Ledwo go poznałam. Kiedy ostatnio się widzieliśmy, wyglądał jak hipis, miał długie włosy, brodę i lennonki. Teraz przywitał mnie krótko ostrzyżony i gładko ogolony, elegancki mężczyzna. – Widzę, że posłuchałeś mojej rady i zacząłeś nosić soczewki kontaktowe – pochwaliłam go. – Widzę, że ty też mnie posłuchałaś i zaczęłaś więcej jeść, chudzielcu kochany. – roześmiał się i z czułością położył rękę na moim brzuchu. – Już od dawna nie jestem chudzielcem – westchnęłam. – Daj buziaka, braciszku, bo strasznie się za tobą stęskniłam. To była prawda, bardzo kochałam Wojtka i chętnie mu to okazywałam. Podczas tego naszego krótkiego spotkania także nie szczędziłam dowodów miłości – a to pogłaskałam go po (wreszcie gładkim) policzku, a to chwyciłam za rękę, przy pożegnaniu zaś mocno wyściskałam. Tego dnia Konrad wrócił z pracy, kiedy już spałam, więc nawet nie miałam okazji pochwalić się spotkaniem z bratem. Zamierzałam to zrobić nazajutrz, ale uprzedziła mnie… teściowa. Ledwo Konrad wszedł do domu, mamusia zarządziła rodzinną naradę w dużym pokoju. – Coś się stało? – spytał mój mąż, kiedy siedliśmy przy stole. Teść przycupnął na fotelu, a teściowa stała pośrodku pokoju, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę. Czułam, że kroi się coś niedobrego. – Stało się – teściowa zwróciła się do syna. – Tylko się nie denerwuj, bo to nie twoja wina. To ona. – rzuciła oskarżycielskim tonem pod moim adresem. – Ale co? – skuliłam się. – Może nam wszystkim powiesz… – zmrużyła oczy, a jej kurze łapki prawie połączyły się z brwiami – czyje to dziecko?! I wycelowała paluchem w mój pokaźny brzuch. Poczułam, że maleństwo ze strachu chowa się za żebrami, jakby czuło, że potrzebuje tarczy, która ochroni je przed niezrównoważoną babcią. – Jak to czyje? Moje i Konrada – odparłam drżącym głosem, zerkając na męża. – Taaak? Na pewno? – syknęła teściowa, a potem wypaliła: – Od początku czułam, że ktoś inny maczał w tym… palce. – O co chodzi, mamo? – spytał zdezorientowany Konrad. – A o to! – rzuciła na stół żółtą kopertę, z której wysypały się jakieś fotografie. – Zobacz, jak zabawia się twoja żona, podczas gdy ty ciężko pracujesz. Mleko się wylało. Konrad sięgnął po zdjęcia i przez chwilę przeglądał je w milczeniu. Zerknęłam mu przez ramię. Zobaczyłam siebie wtuloną w Wojtka, jego rękę na moim brzuchu, nasz siostrzano-braterski pocałunek. – Skąd mama ma te zdjęcia? – wyszeptałam wstrząśnięta. To jednak spory szok, dowiedzieć się, że ktoś nas szpieguje i fotografuje. – Aha. Myślałaś że jesteś taka sprytna. Ale ja cię przechytrzyłam. Wynajęłam detektywa, który zdobył dowody twojej perfidii, ty… ty… Podczas kiedy teściowa szukała odpowiednich słów na określenie mojej proweniencji, ja skupiona byłam na swoim dziecku, które coraz gorzej znosiło tę sytuację. Miałam wrażenie, jakby mój brzuch zamienił się w nadmuchany balonik, którym ktoś mocno potrząsa. – Czy to nie Wojtek? – spytał Konrad, podsuwając mi zdjęcia. – Tak, był wczoraj w Warszawie, zaprosił mnie na obiad. – Mamo, to jest brat Iwonki – westchnął mój mąż. Teściowa gwałtownie zbladła. – Jak to brat? Przecież go widziałam, był na waszym ślubie. Tamten przypominał łachmytę spod dworca, a ten tutaj… – Ty jędzo – po raz pierwszy nie zdążyłam ugryźć się w język. Zerwałam się z krzesła, ale natychmiast opadłam, bo zakręciło mi się w głowie. Kolor twarzy teściowej w mgnieniu oka zamienił się z białego jak mąka w czerwony jak barszcz ukraiński. Na szczęście mój czujny mąż skupił się na mnie, a nie na niej. – Kochanie, dobrze się czujesz? – zatroszczył się. – Nie za bardzo… Zanim przyjechało wezwane przez Konrada pogotowie, stało się coś, czego w życiu bym się nie spodziewała. – Dość tego – wrzasnął teść, podrywając się z krzesła. – Nie pozwolę ci więcej znęcać się nad tą biedną dziewczyną – to było do teściowej, a potem zwrócił się do nas: – Pakujcie się. – Tata ma rację, trzeba spakować rzeczy do szpitala – pisnęłam cichutko. – Nie, pakujcie wszystko – zarządził teść. – Przeprowadzacie się do mojej mamy. A ona zamieszka z nami. – Czyś ty postradał zmysły? – oburzyła się teściowa. – W życiu się na to nie zgodzę. Twoja matka ma okropny charakter. – I bardzo dobrze. Będziesz miała równą sobie partnerkę. – warknął tata Konrada i opadł na krzesło, wyraźnie zmęczony tą tyradą (nie sądzę, żeby przez całe swoje małżeństwo powiedział tyle słów naraz). W tej chwili odezwał się dzwonek domofonu, anonsujący pogotowie, które zabrało mnie z tego zwariowanego domu. Wbrew obawom nie urodziłam ani tego dnia, ani następnego. Moje dziecko rozmyśliło się i jeszcze przez jakiś czas pozostało w najbezpieczniejszym miejscu na świecie. W tym czasie jego tata razem z dziadkiem zorganizowali przeprowadzkę i kiedy Teoś przyszedł w końcu na świat, czekało już na niego wygodne łóżeczko w maleńkiej kawalerce w podwarszawskim Piasecznie. Cieszyła nas ta lokalizacja: było na tyle blisko, żeby Konrad mógł dojeżdżać do pracy, i na tyle daleko, żeby ta zołza… żeby babcia nie miała ochoty na częste odwiedziny. Dziewczyny wpadły do nas, kiedy Teoś miał dwa tygodnie. Agata chciała go zobaczyć, za to Marzena pochwalić się Romanem, nowym ukochanym. – Jest naprawdę przystojny – pochwaliłam go szeptem, niemal do ucha Marzenie. Nie wiem, czy Roman to usłyszał, za to usłyszała Agata. I podchwyciła temat. – Jasne, że przystojny. Bardzo podobny do babci. Spojrzałyśmy na nią wstrząśnięte. Do jakiej babci? Roman? Co ona wygaduje?! – Agatka, o kim ty mówisz? – spytałam czujnie. – No jak to o kim? O Teosiu. – Jest podobny do babci?! Myślisz, że chciałabym widzieć teściową we własnym synu? – Nie do niej, a do twojej mamy – wskazała wzrokiem stojące na regale zdjęcie moich rodziców. – Ma taki sam uśmiech. Chyba po raz pierwszy w życiu serdecznie uściskałam Agatę. Naprawdę fajnie jest mieć takie przyjaciółki. Więcej listów do redakcji: „Mój synek zmarł, gdy miał niecały roczek. Teraz o mały włos nie straciłam drugiego dziecka”„Urodziłam syna, gdy miałam 19 lat. Jego ojciec powiedział, że ma inne plany na życie i nas zostawił”„Moja siostra to pasożyt. Rodzice wychowali lenia, któremu nie chce się iść do pracy, bo... mało płacą” cześć jestem MIKA i też mam teściową;) był czas w naszym życiu małżeńskim, że teściowa usilowła grać pierwsze skrzypce. była strasznie zazdrosna o syna. mielismy mieszkac z tesciami, ale absolutnie mi to nie pasowało i wybudowalismy z męzem własny dom. niezła była afera, że wyciągnelam syna z domu, jakos po latach zostało to w miarę zaakceptowane. kiedy mogła to mi dowalała, nie mogłam jej znieść. zaczełam olewać kontakty z nią i jeżdzic do niej tylko na swieta. jak urodzily sie dzieci trochę oprzytomniala i coraz rzadziej była niemiła bo widziala, ze niczego tym nie wskura. mąż też miał dość wtrącania się w nasze sprawy, więc musiała sie opamiętać bo wnuki też by straciła. dzisiaj jest lepiej, potrafi czasem cos palnąć ale potem mówi ze wie ze gada głupoty. mysle ze czasem trzeba postawic drastycznie granice, której tesciowa nie moze przekraczac i nie pozwolic zatruwac swojego zycia, bo mamy je tylko raz dane. obraża się? no cóż, trudno. każdy ma do tego prawo, synowa też. mam dwoch synów i nie chciałabym być toksyczną teściową, nie wyobrażam sobie żeby moje synowe tak mnie nie lubiły. chociaż może z wiekiem każda z nas się zmienia na gorsze...oby nie;))) Quote Dzień dobry... Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało. Ania Ślusarczyk (aniaslu) Zaloguj Zarejestruj o godzinie 14:00 rozmawiam z prof. Jackowską o szczepieniach. Zebraliśmy wasze pytania i działamy. Czy rozwiejemy czyjeś wątpliwości? Zobaczymy. Możecie wpaść na YT Dostęp do YT Możecie dołączyć na FBMożecie wpaść na YT Dostęp do FB reklama Starter tematu Pauoina Rozpoczęty 30 Grudzień 2021 #21 Nie, ale mój brat trzyma u nas rowery bo on ma mieszkanie, a my dom. I jasne, że to co innego niż karton z ubrankami w środku - i generalnie też tego nie kumam po co w środku grzebać. No ale trochę nie wyobrażam sobie, że np. mój brat mi mówi, że mam ten rower trzymać w salonie bo kosztował 20 koła Jest szopie bo tam jest miejsce i tyle, jak nie niech trzyma u siebie Ale ja generalnie jestem suką więc moja teściowa czy mama bałaby się spojrzeć na ten mój karton, a co dopiero w nim grzebać. No niestety jak się ma miękką dupę i się jest uległym to się ma jak ma Staram się być mila dla teściowej i myślisz, że to jest przyczyną jej zachowania wobec mnie? Ona nie zapytała mnie o nic tylko postawiła przed faktem dokonanym, że poprzekladała te ubranka. Szkoda gadać. Dałam sobie wejść na głowę i ciężko jest to zmienić, bo w sytuacjach nie zręcznych teściowa robi z siebie ofiarę. Ostatnio nie pasowała jej forma imprezy urodzinowej dziecka, na początku chciała nie przyjść, a w dzień urodzin prawie dzwoniła na pogotowie, bo tak się źle czuła. reklama #22 Ja też trzymam ubranka u mamusi. Każdy karton podpisany i tylko zabieram taki rozmiar, jaki mi potrzebny. Wyznaczyła mi miejsce, w którym mogę poukładać te kartony i tyle zainteresowania z jej strony. Rowery trzymamy u teściowej. Jeździ regularnie Ja dokładnie tak samo myślałam, że będzie. Wyciągnę sobie potrzebny rozmiar. Ja dałam ubranka do papierowych toreb, bo było ich sporo, a teściowa zaczęła przekładać do kartonów. Pewnie wizualnie chciała aby było ładniej, bo miejsca w szafach jej nie brakuje. I tak pomieszała rozm. 56-80, później już jej na szczęście nie dawałam tylko mam w piwnicy. Teściowa, teściowa, najgorzej z mężem. Chciałam żeby zrozumiał moje zdenerwowanie, a nie urządził mi awanturę, bo nic się nie stało. #23 Ja dokładnie tak samo myślałam, że będzie. Wyciągnę sobie potrzebny rozmiar. Ja dałam ubranka do papierowych toreb, bo było ich sporo, a teściowa zaczęła przekładać do kartonów. Pewnie wizualnie chciała aby było ładniej, bo miejsca w szafach jej nie brakuje. I tak pomieszała rozm. 56-80, później już jej na szczęście nie dawałam tylko mam w piwnicy. Teściowa, teściowa, najgorzej z mężem. Chciałam żeby zrozumiał moje zdenerwowanie, a nie urządził mi awanturę, bo nic się nie stało. Ja dokładnie tak samo myślałam, że będzie. Wyciągnę sobie potrzebny rozmiar. Ja dałam ubranka do papierowych toreb, bo było ich sporo, a teściowa zaczęła przekładać do kartonów. Pewnie wizualnie chciała aby było ładniej, bo miejsca w szafach jej nie brakuje. I tak pomieszała rozm. 56-80, później już jej na szczęście nie dawałam tylko mam w piwnicy. Teściowa, teściowa, najgorzej z mężem. Chciałam żeby zrozumiał moje zdenerwowanie, a nie urządził mi awanturę, bo nic się nie stało. Rozumiem cię, mój też w wielu rzeczach nie widzi problemu i doprowadza mnie to do szału. Nigdy nie da nic powiedzieć na mamę, więc przestałam mówić po pesotu.. #24 No właśnie nie mieszka z nią, żeby było zabawnie To tym bardziej, po co wchodzić z nią w interakcje które autorkę denerwują ? #25 Ale ja generalnie jestem suką więc moja teściowa czy mama bałaby się spojrzeć na ten mój karton, a co dopiero w nim grzebać. No niestety jak się ma miękką dupę i się jest uległym to się ma jak ma Mamy podobnie #26 tego nauczyć ?? #27 tego nauczyć ?? Po prostu, jestem osobą bardzo mocno respektującą swoje granice i mającą bliski kontakt tylko z ludźmi którzy także je respektują. #28 Staram się być mila dla teściowej i myślisz, że to jest przyczyną jej zachowania wobec mnie? Ona nie zapytała mnie o nic tylko postawiła przed faktem dokonanym, że poprzekladała te ubranka. Szkoda gadać. Dałam sobie wejść na głowę i ciężko jest to zmienić, bo w sytuacjach nie zręcznych teściowa robi z siebie ofiarę. Ostatnio nie pasowała jej forma imprezy urodzinowej dziecka, na początku chciała nie przyjść, a w dzień urodzin prawie dzwoniła na pogotowie, bo tak się źle czuła. To że jesteś miła nie ma nic do rzeczy. Jakbyś była wredna to dalej uszanowałaby twoja wlasnisc? Jesteś pewna tego? Dla swojej też jestem miła, wzajemnie się szanujemy i nigdy nie myszkowałam mi w kartonach które przechowywała czy w moich szafach podczas opieki nad dziećmi. Tu w grę wchodzi charakter i usposobienie danej osoby. Jak chce by jej było na wierzchu to nawet jakbyś wredna była to i tak postawiłaby na swoim. #29 Też mieszkam z teściową i mało tego, z teściem jeszcze, ale w rzeczach mi nie grzebią (mam nadzieję). Pożalić się partnerowi na jego rodziców mogę, ale najczęściej nic z tym nie robi. Czasami szału dostaję i psychika mi siada, bo to dwie stare konserwy, które chciałyby, żebyśmy żyli tak, jak oni nam powiedzą i tak, jak oni żyli kiedyś. Dziecko też wychowywać, jak oni wychowali swoje ponad 30 lat temu. Też już z desperacji pisałam tu na forum, trochę to pomaga. Partner już przyzwyczajony, jednym uchem wpuszcza drugim wypuszcza, ale we mnie się kumuluje i wybucha co jakiś czas. Zbieram się potem parę dni z ciężkiego doła. Dobrze masz, że mieszkasz osobno. A mąż, jak nie chce słuchać o mamusi, to mu nie mów. Wyżal się komukolwiek, kto zechce słuchać, mamie, przyjaciółce, na forum. Jak umiesz jej pokazać, postawić się to się postaw. Niech wie. I powiedz jak to zrobiłaś Ja się staram zachować siebie w tym wszystkim, ale często zaciskam zęby i płaczę w kącie, bo tym ludziom nie da się nic przepowiedzieć. reklama #30 Powiem Wam coś brutalnego - będąc w związku wasz partner musi być gotowy na to, że najważniejszą osobą, za którą ma stać murem, jest partnerka a nie rodzice. To wy stajecie się jego najbliższą rodziną, więc powinien bronić racji i komfortu nie mamusi, a żony, narzeczonej czy partnerki. Tylko tyle i aż tyle. To nie jest buntowanie partnera przeciwko mamusi, to jest odcinanie pępowiny i budowanie od nowa zdrowych relacji. Mamusia nigdy nie przestanie być ważna, po prostu pora zejść z piedestału.

teściowa robi z siebie ofiarę